Po siedmiu godzinach walki o ochronę Jeziorka Czerniakowskiego radni zasłużyli na brawa ekologów i wściekłość dewelopera.
Do późnego wieczora rajcy dyskutowali ostro na nadzwyczajnej sesji o tym, czy poprzeć plan ochrony rejonu wokół Jeziorka Czerniakowskiego zaproponowany przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
Plan zabraniałby budowy wokół akwenu apartamentowców i głębokich piwnic. Postulowali to mieszkańcy w obawie, że drenaż gruntu mógłby spowodować wyschnięcie jeziorka.
Właściwie wszystkie siły polityczne – PO, PiS, SLD i radni niezależni – już na początku sesji deklarowały poparcie dla planu. Ale w różnej formie. I to był pretekst do ostrego starcia.
Opinia pozytywna czy tylko opinia
W kuluarach stołeczni urzędnicy sugerowali, że plan RDOŚ należy odrzucić. Bo m.in. powstał niezgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Środowiska. Bo jego zapisy wykluczają się z wydanym już pozwoleniem na budowę osiedla (dla firmy Marvipol). Bo przyjęcie planu może spowodować chaos prawny.
Radni PO byli już ostrożniejsi w ocenie. Nie chcieli jedynie użyć w uchwale sformułowania, że opinia do planu RDOŚ jest pozytywna. – Musimy chronić Jeziorko Czerniakowskie. Jeśli nie chcecie jednoznacznego poparcia, to znaczy, że wasze intencje nie są do końca uczciwe – zagrał politycznie wiceprzewodniczący rady miasta Marek Rojszyk (SLD). – O co chodzi Platformie? Czy o ochronę interesu dewelopera? Nasza opinia powinna być pozytywna. W obronie interesu mieszkańców – grzmiał radny Maciej Maciejowski (PiS).
Deweloper na stos?
Radny Maciej Wyszyński (PO) próbował wyjaśniać, że jeśli poprą plan w tym kształcie, nie będzie można budować dróg czy nawet remontować obecnie istniejących wokół jeziorka m.in. Gołkowskiej czy Augustówki.
Ostatecznie jednak po negocjacjach między klubami Platforma uległa. – Wpiszemy wyraz „pozytywna opinia“ do uchwały – zadeklarowali rajcy PO.
To nie w smak było deweloperowi, który od kilku miesięcy buduje pierwszy z trzech planowanych tam budynków. – Nie róbcie z deweloperów czarownic i nie palcie nas na stosach! – huknął na radnych wiceprezes Marvipolu Andrzej Nizio. – My nie budujemy w rezerwacie, tylko w otulinie.
Ostrzegał, że gdy plan ochrony jeziorka wejdzie w życie, miasto będzie musiało właścicielom terenów wypłacić słone odszkodowania. – Kupowaliśmy ten teren ze świadomością, że ogólny plan zagospodarowania miasta pozwala nam stawiać tu budynki. Po negocjacjach z wiceprezydentem miasta i tak zgodziliśmy się zmniejszyć ilość mieszkań – wyjaśniał.
Jednogłośnie za ochroną
Ostatecznie jednak radni jednogłośnie (a to nie zdarza się często w Radzie Warszawy) zaopiniowali plan pozytywnie, choć z kilkoma zastrzeżeniami. Zgromadzeni na sesji mieszkańcy Mokotowa nagrodzili ich burzliwą owacją.
Ta decyzja nie oznacza jednak jeszcze, że teren wokół jeziorka będzie wolny od zabudowy.
RDOŚ nie musi uwzględnić postulatów miasta. A jeśli ich nie uwzględni – dokument będzie niezgodny ze studium przestrzennym miasta i radni będą musieli go zmienić.
A to kwestia trwających co najmniej pół roku procedur.
Życie Warszawy