Gustowna granitowa kostka na jezdni zamiast betonowego koszmaru i żeliwne gazowe latarnie z lat 30. XX wieku – tak wygląda ulica Jodłowa na Mokotowie.
Remont uliczki w sercu Sadyby jeszcze trwa – kilkunastu kamieniarzy starannie układało wczoraj granit na jezdni – ale mieszkańcy chodzą już dumni jak pawie.
– Daliśmy przykład, że jak się bardzo chce, to można wiele zdziałać – mówi Jerzy Piasecki, wiceprezes Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto Ogród Sadyba.
W czasach, gdy warszawskie drogi zalewa tandetna betonowa kostka Bauma, a remonty wykonuje się byle jak, modernizacja ulicy Jodłowej wygląda wzorcowo.
– To dlatego, że od kilku lat wierciliśmy urzędnikom dziurę w brzuchu – mówi Piasecki.
Mieszkańcy zabytkowej Sadyby (w 1993 r. osiedle trafiło pod ochronę jako wartościowy układ urbanistyczny) starają się wpływać na przebieg dzielnicowych remontów.
Tak było i w przypadku Jodłowej. Członkowie towarzystwa doprowadzili do spotkania urzędników z Mokotowa, konserwatora zabytków i Gazowni Warszawskiej, która opiekowała się czterema nieczynnymi od lat latarniami na Jodłowej.
– Wszystkie szczegóły remontu uzgadnialiśmy wspólnie – opowiada Piasecki. Ostatecznie na wniosek mieszkańców zwykłą betonową kostkę zamieniono na granit, a pospolite oświetlenie elektryczne zastąpiono gazowym. Za remont zapłaciła dzielnica – 1,5 mln zł.
Oryginalne latarnie zostały odrestaurowane, a dziewięć nowych wykonała firma Cofund, przedstawiciel niemieckiej spółki BS+S, która opiekuje się 45 tys. gazowych latarni w Berlinie.
– Latarnie gazowe to moja pasja – mówi Radosław Jaskólski z firmy Cofund. W ubiegłym roku jego firma za własne pieniądze odnowiła dwie najstarsze latarnie gazowe w stolicy przed kościołem Najświętszej Marii Panny na Nowym Mieście.
Jarosław Zieliński, varsavianista i autor książki o warszawskich latarniach, mówi o egzemplarzach z Jodłowej krótko: – Idealna robota. Podkreśla staranne wykonanie detali i zdobień. – Są jak żywcem wyjęte z poprzedniej epoki – mówi.
Mieszkańcy martwią się jednak, że remont Jodłowej może pójść na marne. Mimo apeli towarzystwa urzędnicy nie uzgodnili jeszcze przyłączy kanalizacyjnych dla dwóch kamienic z odnawianej ulicy. Jeśli się nie pospieszą, równiutki granit trzeba będzie wkrótce zrywać. – To byłaby kompromitacja – mówi Piasecki.
Opublikowano: