Wśród różnych rodzajów sztuk, największym wzięciem wśród sadybiańskich artystów cieszy się malarstwo. Tym razem na festiwalu Otwarte Ogrody gościliśmy aż czterech malarzy.
Lepiej z dystansu
Dwie z tegorocznych artystek widzieli już bywalcy festiwalu również w latach poprzednich. Tyle że z zupełnie innymi obrazami. Pierwsza artystka, Hanna Chromińska, rozpoczęła drugi dzień festiwalu, przedstawiając specjalnie stworzony na tę okazję cykl pejzaży znad Jeziorka Czerniakowskiego. W sumie na wystawę złożyło się kilkanaście obrazów, namalowanych w tej samej realistycznej konwencji na podstawie fotografii. Wszystkie miały przy tym ten sam rozmiar. Aby w pełni docenić ich perspektywę, ustawiono je na sztalugach w dużym, nowo zaprojektowanym i wykonanym ogrodzie przy Zielonej 13. Zachowanie odpowiedniego dystansu do dzieł pozwalało ulec ułudzie trójwymiarowości. Im bliżej sztalug, tym ten efekt był słabszy.
Jak się okazało w trakcie wernisażu, artystka znana jest jednak nie tylko ze swoich obrazów, ale także z nieprzejednanego stosunku do zaśmiecania okolic ulotkami. Na dowód jedna ze znajomych artystki głośno odczytała w pewnym momencie list od miejskich urzędników z podziękowaniami dla pani Hanny za jej społeczne zaangażowanie. Na zakończenie wernisażu artystka zapowiedziała kontynuowanie cyklu obrazów o Sadybie. Tym razem przedmiotem jej zainteresowania mają być fragmenty zabytkowej architektury. Efekty tego projektu poznamy zapewne na kolejnym festiwalu.
Druga ze znanych już lokalnych artystek, które wystawiły swoje prace na tegorocznym festiwalu, to Marta Piekut. Absolwentka warszawskiej ASP, uczennica prof. Starowieyskiego, przedstawiła nowe oblicza tej samej od lat pasji – kwiatów. Obrazy z kwiatami o różnej wielkości wypełniły niemal każdy zakątek jej przedogródka przy ul. Zielonej 45.
Duży format
Największe tłumy ściągnęły jednak na wernisaż obrazów matki i córki – Krystyny i Elżbiety Radziwiłł. Obie gościły na festiwalu po raz pierwszy. Charakterystyczną cechą ich prac jest skala – do ich ogarnięcia też potrzebny jest spory dystans jak w przypadku dzieł Hanny Chromińskiej, niektóre obrazy mają bowiem grubo ponad cztery metry powierzchni. Poza skalą, dzieła artystek wyróżniają się ekspresją. Szczególnie obrazy pani Elżbiety, która pokazała cykl prac inspirowanych hiszpańską corridą. Obrazy jej matki, Krystyny, były znacznie mniej agresywne w wyrazie, ale za to równie ekspresyjne dzięki nasyceniu kolorem. Dominowały w nich salonowe sceny emanujące spokojem i ciepłem.
Patrząc z boku można by powiedzieć, że prace obu artystek stoją wobec siebie w kontraście. Zaskoczeniem może się więc wydać dla niewtajemniczonych informacja, że obie panie rozwijały swój warsztat u tego samego mistrza. Obie prowadził bowiem prof. Jerzy Tchórzewski. Obie studiowały też na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Tu jednak podążały innymi drogami. Krystyna Radziwiłł-Milewska była uczennicą Henryka Tomaszewskiego i Bohdana Urbanowicza, podczas gdy Elżbieta Radziwiłł studiowała pod kierunkiem profesorów Mieczysława Wasilewskiego, Janusza Stannego i Sławomira Ratajskiego. Mimo różnic, każda z artystek zyskała uznanie na arenie polskiej i międzynarodowej. Matka wystawiała swoje prace w RPA, Francji i Polsce, córka zaś we Francji.
Wernisaż Krystyny i Elżbiety Radziwiłł przerodził się w miłe towarzyskie przyjęcie, na którym dorośli mogli porozmawiać i posilić się przekąskami, a dzieci poganiać i poskakać na ustawionej po środku ogrodu batucie. Okazja do zobaczenia tych oryginalnych prac i ich twórców w jednym miejscu okazała się na tyle wyjątkowa, że do gościnnego ogrodu Agnieszki i Krzysztofa Bąków ściągnęli nie tylko stali bywalcy festiwalu i innych imprez kulturalnych na Sadybie, ale także – i to w dużej liczbie - ludzie widziani tu po raz pierwszy.
Zobacz zdjęcia z wernisażu Hanny Chromińskiej i wernisażu Krystyny Radziwiłł-Milewskiej i Elżbiety Radziwiłł: