Niewątpliwym atutem projektu Miasta-Ogrodu Czerniaków wobec innych projektów tego typu osad było osadzenie go wokół Jeziora Czerniakowskiego – największego w Warszawie naturalnego zbiornika wodnego.
Akwen ten z otaczającą go zielenią stanowił odpowiednik szerokiego pasa zieleni (green belt), charakterystycznego dla angielskich miast-ogrodów.
Jezioro było też niezapomnianym miejscem zabaw dla dzieci i młodzieży. Znowu odwołajmy się do barwnych wspomnień Janusza Bronowicza: „Lato robiło z Sadyby istną Arkadię. Jezioro było tuż, w zasięgu ręki. Czysta, głęboka woda. W zatoczkach tatarak i nenufary. Koc i towarzystwo, które się lubi. Wylegiwanie się na słońcu. (…) Ktoś daje hasło: do wody! Pół tuzina chłopaków z rozbiegu skacze do wody płaskim startowym skokiem. Edek Laudański ściga się kraulem ze znacznie starszym Heńkiem Cyplem. (…) Po paru godzinach takich igraszek idą w ruch ręczniki, zbieramy się do domu. Po drodze trzeba jeszcze zajrzeć na kort przy Zacisznej, gdzie godzinami bębnią w tenisa zaprzysiężeni amatorzy tego sportu. W sumie kort był ostro eksploatowany, a dozorca społemowskiej osady, pan Maroszek, miał z nim stale pełne ręce roboty.”
Obraz arkadii przetrwał do lat okupacji włącznie. W swoich memuarach, mieszkający przez wojnę na ul. Okrężnej Jeremi Przybora – znany potem z kabaretu starszych panów - wspomina, jak regularnie chadzał kąpać się nad Jezioro, ubrany w szlafrok. Przywołuje przy tym dojmujące wrażenie spokoju i bezpieczeństwa – pomimo czasu wojny.